Andrzejek2010 Andrzejek2010
860
BLOG

Upiory z czarnych skrzynek

Andrzejek2010 Andrzejek2010 Katastrofa smoleńska Obserwuj temat Obserwuj notkę 23

To jest tak, gdy za analizy biorą się ludzie, którzy nie mają szczególnego talentu w tym zakresie.

Artymowicz, Soundamator i inni szarlatani robią wodę z wielu milionów mózgów w Polsce i na całym świecie.

Moja wiedza wynika z umiejętności a cały ten "cyrk" który obserwuję i w którym biorą udział wszyscy bez wyjątku, postrzegam, jak rozmowę kilku daltonistów rozmawiających o kolorach.

Panowie:
Lasek - płatny oszust
Artymowicz - dezinformator lub chory psychicznie.
Soundamator - chory psychicznie lub dezinformator (w tej kolejności)
Macierewicz - ignorant i niedowiarek.

I tak moja wiedza o prawdzie zawartej w nagraniach MARS-BM i filmie 1;24 jest dla mnie problemem samej wiedzy.

Czym jest wiedza?
Czy o wiedzy można mówić, gdy dotyczy ona np. działania matematycznego którego wynik zna tylko jedna osoba na świecie, lub, jeśli ten wynik zna więcej osób a nie są one w stanie porozumieć się wzajemnie?
Jeśli powiemy, że 2+2=4, to bez najmniejszego problemu nasz wynik potwierdzi dowolna ilość ludzi. Jeśli powiemy, że liczba π≈3,14, to także, chodź już w mniejszej ilości ludzi uzyskamy potwierdzenie. A co będzie z liczbą 3,141592653589793238462643383279502884197169...?
Co będzie, gdy ktoś, kto posiada fenomenalny słuch usłyszy w nagraniach z kokpitu więcej niż pracownik laboratorium fonoskopijnego? Kto potwierdzi ten fakt? Skoro pracownicy laboratoriów słyszą gorzej, to oczekiwanie, że ktoś potwierdzi odczyty osoby o wybitnym słuchu, jest szukaniem gruszek na wierzbie, ale nie tak do końca.

Są metody techniczne, aby nawet osoby o słabszym słuchu poddały testowi pracowników laboratoriów fonoskopijnych w konfrontacji z człowiekiem o słuchu wybitnym.
Co zatem stoi na przeszkodzie?
Czy wyobrażacie sobie, aby pracownicy laboratoriów fonoskopijnych, które z reguły mieszczą się  w placówkach naukowych o niekwestionowanej renomie pozwolili na to, aby publicznie przyznać, że pomimo ich wspaniałego sprzętu najwyższej klasy nie byli w stanie dokonać końcowego odczytania zapisu dźwiękowego w słuchawkach, tak dobrze jak ktoś, kto jest spoza grona naukowego a w dodatku nie jest pracownikiem żadnego z laboratoriów i odsłuchów dokonuje w słuchawkach wąchając kwiatki na własnej działce?  Odpowiedź jest prosta. Osoba obdarzona szczególnym słuchem nigdy nie zostanie dopuszczona do głosu, choćby nawet osoba ta odczytała, że za rok będzie koniec świata a pracownicy laboratoriów nieoficjalnie potwierdzili ten odczyt. Nie jest ważna prawda o ile poza jej wartością stricte naukową niesie informacje dodatkową, która może rzucić jakikolwiek cień na kompetencje autorytetów.
Po raz pierwszy w historii nie tylko Polski, lecz całego świata doszło do sytuacji w której analiza audio stała się dostępna nie tylko wąskiej grupie osób z kadry naukowej, lecz nieograniczonej liczbie internautów. Ten precedens sprawił, że osoby takie jak ja (być może jest ich więcej) dzięki "przygodzie" z analizą MARS-BM pojęły, że pracownicy laboratoriów fonoskopijnych legitymują się niższymi umiejętnościami słuchowymi, niż nieliczne osoby spoza grona tychże pracowników. Gdyby nie Smoleńsk, nigdy bym nawet nie pomyślał, że zainteresuję się kiedykolwiek jakością analiz fonoskopijnych.

Co zatem robić, aby pokonać beton?
Możliwości są ograniczone. Wciąż apeluję do ludzi, którzy wydają się dążyć do poznania prawdy. Zespół Parlamentarny jest chyba najlepszym miejscem do szukania sprzymierzeńców. Jednak od kilku lat, w czasie których zwracałem się do ZP drogą e-mail, nie dość, że nikt tematu nie podjął, to nawet nie dostałem żadnego potwierdzenia odczytania wiadomości. Wielu odbiorców standardowo wysyła automatyczne informacje w stylu: "dziękujemy, zapoznamy się, pozdrawiamy" Zespół Parlamentarny nie stosuje takiego zwyczajowego potwierdzenia i dlatego nadawca nigdy nie jest świadom, czy korespondencja dotarła.

Drugą metodą przebicia się z wiedzą, jest wykorzystanie rodzin tragicznie zmarłych pasażerów Tu154M, dlatego z tego miejsca zwracam sie do Państwa, abyście naciskali Zespół Parlamentarny, by ten nie lekceważył opinii spoza grona naukowego. Zdaję sobie sprawę, że dla ZP byłoby najzręczniej, gdyby o rewelacjach z MARS-BM poinformował członków zespołu ktoś z tytułem doktorskim, profesorskim, ale macie Państwo przykład, że tytuł naukowy nie ma tutaj absolutnie zastosowania. Doskonałym przykładem są panowie Lasek, Artymowicz i cała plejada gwiazd fałszu. Ja nazywam tę grupę istotami człekokształtnymi spoza homo sapiens, bo jeżeli oni myślą i robią to co robią świadomie, to oznacza, że wciąż systematycznie dopuszczają się przestępstw, a jeżeli nie robią tego świadomie, to do homo sapiens im bardzo daleko.

Aby społeczeństwo wyrobiło sobie zdanie i aby zakończyć niekończącą się farsę z wyciąganiem "upiorów z czarnych skrzynek" możliwie jak największa liczba obywateli naszego obolałego państwa, musi sobie wyrobić opinie nie na przekazie szarlatanów od odczytów, lecz po usłyszeniu na własne uszy i potwierdzeniu, że błędy w odczytach są błędami faktycznymi a osoby które je popełnili lub świadomie spreparowali ni mają prawa wypowiadać się w tej sprawie i być autorytetami.

Moja wiedza o treści nagrań jest bardzo różna od tej podawanej oficjalnie. Nie ma żadnej wersji wolnej od błędów i braków różnego typu. To co wiem, rzuca cień na sprawność samolotu, być może na manipulacje przy modyfikacji nagrania.

Zwracam się do Pani Błasik, wdowy po gen. Błasiku

Nagranie MARS-BM zawiera jednoznaczny dowód, że gen Błasik nie znalazł się w kokpicie. Wynika to z obszernej rozmowy załogi na ten temat. Żadna kopia stenogramu nie wspomina o tym fakcie. Rozmowa została przemilczana, lub niedosłyszana.

Naszym celem jest pozyskać oficjalny materiał audio od prokuratury. Nie jest prawdą, jakoby nagrania audio, które są częścią materiału wchodzącego w skład dowodów w sprawie nie mogły być upublicznione, lub chociażby udostępnione rodzinom do ekspertyz naukowych we własnym zakresie. Materiał audio i jego analiza nie jest materią w której prokuratura może być monopolistą, gdyż prokuratura nie jest w stanie wykazać, że dotychczasowe metody badania fonoskopijnego które zleca, są miarodajne i wiarygodne. Co innego jest w przypadku, np. badań genetycznych gdyż jak wiadomo, takich badań nie wykona nikt, kto nie dysponuje odpowiednim sprzętem oraz wiedzą. Nagrania audio i możność ich odczytu zależą w głównej mierze od umiejętności, talentu słuchowego analityka, który w sposób fizyczny dokonuje odsłuchu. Prokuratura nie jest władna oceniać talent i predyspozycje słuchowe ludzi dokonujących analizy audio. Takie predyspozycje i ocenę umiejętności słuchowych może wykazać jedynie Test porównawczy. A zatem jakość odczytu jest zdeterminowana sprawnością aparatu słuchu i w tym wypadku żadne decyzje, orzeczenia, nakazy nie mogą w sposób bezpodstawny nadawać odczytom audio wiarygodności z urzędu. Wiarygodność ta musi się opierać na rozwianiu wątpliwości i wspólnym opracowaniu analizy, która będzie akceptowana zarówno przez pracowników laboratoriów, rodziny ofiar, jak i osoby prywatne, które zechcą tak jak ja przystąpić do merytorycznej dyskusji.

Wszelkie analizy oparte na zmysłach wzroku, słuchu, smaku, dotyku, powonieniu, powinny być wykonane przez osoby będące autorytetami, których autorytet jest wynikiem prezentacji umiejętności, nie zaś zatrudnienia w tej czy innej placówce naukowej.

Apeluję zatem do osób, które do tej pory badały zapis MARS-BM (mam na myśli te osoby, które dokonywały odsłuchu końcowego w słuchawkach) aby osoby te w celu potwierdzenia własnych odczytów dopuściły możliwość   merytorycznej dyskusji na temat każdego odczytanego, lub przeoczonego słowa oraz dźwięku w zapisie MARS-BM. Panów Artymowicza oraz Soundamatora nie biorę pod uwagę, gdyż nie widzę absolutnie powodów do jakiejkolwiek polemiki z tymi człekokształtnymi osobnikami.

 

pogodny i wrażliwy, a czasem

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka